5 grudnia 2024
Aktualności

10 lat Restauracji Radłowskiej

Pierwsza restauracja w Gminie Radłów obchodzi swoje 10 urodziny. O początkach, dziesięciu ostatnich latach działalności restauracji oraz o ostatnich wyzwaniach związanych z czasem epidemii rozmawialiśmy z Mirosławem Plebankiem – właścicielem Restauracji Radłowskiej.

Panie Mirosławie, od lat 90 prowadzi Pan w gminie Radłów działalność transportową i górniczą. Skąd w ogóle przyszedł 10 lat temu pomysł, aby otworzyć restaurację? Jest Pan pasjonatem gotowania?

Ależ skąd! Ja tak naprawdę to jestem pasjonatem jedzenia (śmiech)! A tak poważnie, mam bardzo dużą rodzinę, która uwielbia często spotykać się przy stole. Właśnie przy tych spotkaniach opanowaliśmy serwis dla kilkudziesięciu osób – nasz rodzinny rekord to ok. 50 osób na jednej z wigilii. Moja żona miała niesamowity talent do gotowania. Kiedy nasze dzieci podrosły i poszły na studia, postanowiliśmy coś z tym zamiłowaniem do dobrego jedzenia zrobić: dłuższe gotowanie dla siebie groziło nam chorobliwą otyłością z przejedzenia. Dlatego 11 grudnia 2011 roku otworzyliśmy Restaurację Radłowską, aby dzielić się tą miłością do dobrego jedzenia i dobrej kuchni. Wtedy nie było w okolicy takiego miejsca – rzuciliśmy się trochę na głęboką wodę, ale okazało się, że całkiem dobrze w tej wodzie sobie radzimy: mieszkańcy naszej gminy uwielbiają się spotykać i to wszystko zagrało razem. Oczywiście przed otwarciem szkoliliśmy się i współpracowaliśmy z doświadczonymi doradcami: gotowanie profesjonalne różni się od tego, które znamy z domu.

 

A skąd pomysł na nazwę „Radłowska”?

img_6323Przyszła naturalnie. Jak już była ustalona nazwa kolejne rzeczy przyszły łatwo. Chcieliśmy mieć autentyczny duch Radłowa wewnątrz, dlatego na ścianach pojawiły się archiwalne zdjęcia Radłowa, starych domów i kuźni, które były niedaleko miejsca, gdzie obecnie jest restauracja, obrazy z życia dawnych mieszkańców gminy udostępnione dzięki uprzejmości Kustosza Biblioteki w Radłowie. Za barem można zobaczyć zdjęcie dawnej ul. Biskupskiej: dzisiejsza droga wojewódzka to kiedyś wąska uklepana droga między chatami. Natomiast nasze logo to podobizna gryfa, z sąsiedniego kościoła na którym wzorowany jest herb Radłowa.

 

Proszę zdradzić nam, jaka jest recepta na sukces. W Radłowskiej bez względu na porę roku zawsze coś się dzieje.

Serwujemy głównie dania kuchni polskiej – wiele z pozycji w menu są od lat przyrządzane według sprawdzonych receptur, w tym słynne pierogi, które od samego początku lepimy ręcznie w radłowskiej. Dla tych pierogów i półmiska radłowskiego rokrocznie wielu turystów ma obowiązkowy postój w Radłowie i wstępuje do nas w drodze na Sądecczyznę.

Jaka jest recepta na sukces? Od samego początku dbaliśmy o jakość produktów i to się nie zmieniło: zaopatrujemy się u lokalnych dostawców i producentów. Nie używamy stałych tłuszczy gastronomicznych, czy proszków jajecznych – zawsze są to świeże, pełnowartościowe produkty.

Przez ten czas dziesięciu lat na stałe wpisaliśmy się w życie lokalnej społeczności – stając się jej ważną częścią. Za chwilę jak co roku – staniemy na radłowskim rynku z wigilią, od teraz aż do końca stycznia rozpoczniemy sezon wigilii dla lokalnych organizacji i przedsiębiorców. Jesteśmy przy ważnych uroczystościach patriotycznych i kulturalnych. Towarzyszymy mieszkańcom gminy w tych radosnych chwilach takich jak chrzciny czy jubileusze, ale też tych smutnych. Ja osobiście uwielbiam czas grudniowy: kiedy spotykają się u nas zjeżdżający z zagranicy rodacy, by przy grzanym winie powspominać miniony rok. Natomiast latem w ogródkach restauracyjnych, nawet jeśli ktoś przyjdzie sam to – jeśli chce – w chwilę znajdzie towarzystwo. To ogromna radość, że jesteśmy tego częścią.

 

Od kilku lat do Restauracji Radłowskiej dołączyła Radłowska Sala Bankietowa? Czy to też było duże wyzwanie?

Z salą bankietową było trochę łatwiej: już mieliśmy spore doświadczenie przy obsłudze dużych imprez. Zdarzało nam się niejednokrotnie zabezpieczać posiłki na 400 osób. Naturalnym krokiem w rozwoju restauracji było powstanie jej młodszej siostry: Radłowskiej Sali Bankietowej, która powstała po 5 latach działalności restauracji i była zaprojektowana na 200 osób. Prace nad salą bankietową prowadziła moja córka: ideą było, by sala była elegancka, ale jednocześnie nie przytłaczała tworząc idealne tło dla państwa młodych: jako jedni z pierwszych w Polsce sprowadziliśmy kultowe amerykańskie krzesła chiavari (to dopiero było wyzwanie! Dopiero trzecia dostawa tych krzeseł została przez nas zaakceptowana), kluczowymi dekoracjami zostały złote żyrandole i utrzymane dodatki w kolorze eleganckiego złota. Dość szybko zostaliśmy docenieni za wystrój, bardzo wysoki poziom obsługi i wyśmienitą kuchnię zdobywając rokrocznie tytuł najlepszej sali weselnej powiatu tarnowskiego.

COVID pokrzyżował nam nieco plany rozwojowe w zakresie rozbudowy zaprojektowanego ogrodu, w którym na początku był tylko plac zabaw. W tym roku zrealizowaliśmy znaczną część nasadzeń ogrodu za salą. W przyszłym roku montujemy ławki, pergole i inne elementy małej architektury. Docelowo ma powstać elegancka wiata grillowa na kilkadziesiąt osób, aby można było organizować grille lub mniej formalne przyjęcia na świeżym powietrzu.

 

Wspomniał Pan o COVID: jak te dwa ostatnie lata realiów pandemii wpłynęło na Waszą działalność?

To zdecydowanie trudny czas – myślę, że dla wszystkich. Największym zaskoczeniem była ciągła zmienność zasad, a niekiedy brak logiki tych zasad (bo np. okazało się, że jeśli zrobimy duże przestrzenie między stolikami to tylko dwa stoliki mogą być zajęte, natomiast jeśli wniesie się dodatkowe stoliki kosztem wolnych przestrzeni, już 5 stolików może być zajętych).

Mieszkańcy gminy ze zrozumieniem podchodzili do nowych zasad: przeszliśmy na działalność w całości realizowaną na dowóz. Kiedy przyszedł lockdown musieliśmy się czymś zająć, więc zajęliśmy się sobą i remontem. Dla mnie sukcesem jest, że przez COVID nie musieliśmy redukować zatrudnienia.

W praktyce normy COVIDowe najbardziej odbiły się na działalności weselnej, gdzie nieraz co tydzień zmieniały się zasady. W najbardziej gorącym okresie tj. jesienią ubiegłego roku, tak naprawdę już od środy wszyscy siedzieliśmy na szpilkach śledząc, czy pojawi się nowe rozporządzenie z nowym wytycznymi.  I pojawiało się: zazwyczaj w piątek. W okolicach północy. Wtedy nerwówka, wiadomości od Państwa Młodych: bo nagle jest wymagana lista gości albo maseczki na sali.

Tutaj słowa uznania dla naszego zespołu: kiedy jednej środy okazało się, że wyłącznie do piątku mogą być jakiekolwiek przyjęcia w lokalu, szefowa kuchni RSB zadeklarowała, że jeśli tylko uda przenieść się ślub z najbliższej soboty na piątek: zespół będzie pracował dzień i noc by wyrobić się z dodatkowym, przyspieszonym weselem. Cały zespół wkłada w restaurację całe serce, by wszystko było idealnie.

Nie mogę narzekać. Trzeba pamiętać, że niektórzy w tych trudnych czasach pandemii stracili znacznie więcej niż tylko pieniądze.

 

Czy coś Panu przychodzi go głowy na podsumowanie tych 10 lat?

img_6326Chciałbym przede wszystkim podziękować całemu zespołowi Radłowskiej: dzięki Wam ta restauracja ma ten klimat i serce. Kilka osób pracuje z nami od samego początku – dla nich też chciałbym skierować słowa podziękowania.

Podziękowania też należą się naszym wspaniałym gościom: to dla Was jesteśmy i wspólnie tworzymy to miejsce. Mamy nadzieję, że 11 grudnia spotkamy się jak zawsze – w radłowskiej.

Jestem pewny, że czekają nas kolejne urodziny! A wszysktkich czytelników Kuriera zapraszamy do Radłowa: nad riwierę, spacer po wspaniałych lasach radłowskich, odnowionym parku, wycieczkę rowerową malowniczą trasą VeloDunajec i oczywiście: na półmisek radłowski do Restauracji Radłowskiej!

 

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *