Anna Czech: Od lat włodarze Tarnowa poruszają się od ściany do ściany
Rozmowa z Anną Czech, szefową Fundacji ,,Kromka Chleba”, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego im. św. Łukasza oraz posłanką Prawa i Sprawiedliwości.
Od jakiegoś czasu można odnieść wrażenie że przy budowie Hospicjum nic się nie dzieje.
Jak jest na prawdę?
Być może rzeczywiście tak to wygląda, ale jest wprost odwrotnie. Śmiało możemy powiedzieć, że jesteśmy już na półmetku prac. Nie widać ich, choć są to prace bardzo kosztowne. Obejmują wszystkie instalacje wewnętrzne oraz odwodnienie. Kończymy realizację instalacji. Do tej pory udało się wykonać zewnętrzne odcinki kanalizacji sanitarnej i deszczowej z przyłączami, pochylnie i schody zewnętrzne wraz z wnęką na gazy medyczne, orurowanie instalacji kanalizacji sanitarnej i wodnej, prace w branży elektrycznej.
Kończymy okablowywanie wewnętrznych instalacji elektrycznych i teletechnicznych. W tym roku chcemy tez skończyć całą instalację CO, w tym część podłogową i zaczniemy tynkowanie wewnętrzne. Powtarzam sobie, że teraz już z górki. To dodaje skrzydeł.
A może jest tak, że w związku z nawałem zajęć ma Pani mniej czasu na budowę Hospicjum Via Spei?
Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że cała budowa to dzieło wielu osób, wielu serc, które krok po kroku dokładają kolejne cegiełki do tego, by powstało Hospicjum. Tych osób jest tak wiele, że naprawdę trudno by zliczyć. To nie tylko pojedyncze osoby, które wrzucą do puszki pieniądze, kupią bilet na koncert, czy tez przekażą nam 1% swojego podatku. To także ponad 150 firm z Tarnowa, regionu tarnowskiego, a nawet całej Polski, które przekazało nam materiały budowlane, wykonało fragment inwestycji nieodpłatnie, czy wprost wsparło finansowo.
To dzieło wielu osób. Ja staram się koordynować oczywiście te działania i prosić tam gdzie mogę. Rzeczywiście obowiązków jest dużo, ale ja akurat nie boję się ciężkiej pracy i podejmuję, nawet trudne wyzwania. Po prostu czuję, że musimy zbudować to Hospicjum i robię to z pełnym przekonaniem.
Z tego co wiem, zajęła się Pani osobiście pracami malarskimi.
Tak. Maluję akwarele, które potem wręczamy, przy okazji koncertów, czy imprez organizowanych na rzecz budowy Hospicjum Via Spei, tym, którzy mocno nas wspierają. Lubię malować, ale główna mobilizacja wynika właśnie z faktu, że ten obraz trafia potem do rąk osoby, czy instytucji, które nie są obojętne na los osób ciężko chorych i robią wiele, aby Hospicjum powstało.
Ile do tej pory kosztowało Hospicjum?
Ostatni bilans robiliśmy w lutym. Do tego czasu wydaliśmy ok. 1,5 mln zł. Zaś materiały, usługi, sprzęt, który pozyskaliśmy od darczyńców można wycenić na około 4,5 mln zł. To pokazuje jak wiele robimy wydając jak najmniej by osiągnąć jak najwięcej. Musimy każdą złotówkę oglądać wiele razy zanim zdecydujemy się ją na coś wydać. Nie mając wielu środków na koncie Fundacji jest to konieczne. Zawsze staramy się pozyskiwać od różnych firm materiały budowlane. Środki, które udaje nam się uzbierać idą na opłacenie firmy budowlanej. Jeśli nie wystarczy, to negocjujemy i rozmawiamy. Wymaga to wiele gimnastyki, ale potem satysfakcja jest wielka, bo każdy kolejny etap przybliża nas do końca budowy.
Będzie Pani Prezydentem Tarnowa?
W tej chwili zupełnie nie o wyborach samorządowych. Uważam, że bez względu na to jaką funkcję się zajmuje, zawsze można zrobić dużo dla Tarnowa i całego regionu tarnowskiego. Myślę, że na tym należałoby się skupić – co zrobić i jak, aby wreszcie Tarnowianie zauważyli, że sprawy ich miasta idą w dobrym kierunku.
Jeśli nie Pani, to kto?
Tarnów wymaga zupełnie innego spojrzenia, niż to, na które mógł liczyć do tej pory. Mam wrażenie, że od kilku lat włodarze tego miasta poruszają się od ściany do ściany. Raz chcą, by Tarnów był mniejszym Krakowem, za chwilę miastem smart – jak Rzeszów. Nie o to chodzi. Tarnów musi wreszcie znaleźć swoją drogę i konsekwentnie nią podążać. Trzeba nowej energii. Miasto potrzebuje Prezydenta aktywnego i zaangażowanego, kogoś kto rozumie mieszkańców i ich potrzeby.
Teraz tak nie jest?
Mam wrażenie, że ciągle nie wykorzystujemy szans, które mamy. Trzeba tylko je w końcu dostrzec. Nie ma sensu oglądać się na innych. Najnowsze badania pokazują, że w życiu społeczności miejskich coraz większą rolę odgrywa jakość. Młodzi ludzie nie chcą mieszkać w wielkich aglomeracjach, na obrzeżach, po to, by do centrum miasta jechać godzinę, czy nawet dłużej. Dla nich to nie ma sensu. Wolą miasta mniejsze, które być może nie zapewnią im gigantycznych zarobków, ale pozwolą żyć spokojnie, korzystać z miejskich atrakcji, żyć wśród znajomych, rodziny. Proszę zapytać studentów w Krakowie, jak wielu z nich chce rozpocząć tam karierę zawodową? Zdecydowana mniejszość. Widzimy przecież ile osób wyjechało z Tarnowa przez kilka ostatnich lat. Właśnie za pracą lub na studia. Zróbmy wreszcie coś, żeby chcieli do nas wrócić. Nie mam wrażenia, że inwestycje, które powstały do tej pory w Tarnowie, są właśnie po to. Po prostu wydano pieniądze bo były, nic więcej. Tarnów to przecież stolica regionu tarnowskiego. Prezydent musi chcieć porozumieć się ze wszystkimi sąsiednimi włodarzami właśnie dla dobra wszystkich mieszkańców, musi łączyć, a nie dzielić. Ta atmosfera współpracy powinna obejmować też parlamentarzystów, którzy właśnie we współpracy z Prezydentem i całą Rada Miejską będą mogli skutecznie pracować dla Tarnowa i całego regionu. Jeśli jest jakaś wizja, to łatwiej do niej przekonać wszystkich uczestników. Teraz jej nie ma.
Podziały akurat najwyraźniej widać w Warszawie. Jak to jest z tym posłowaniem?
Jestem posłem społecznym, więc dzielę obowiązki między szpital, a Sejm. Skupiam się na swoich zadaniach. Od prawi 20 lat pracuję w Szpitalu, dlatego główny ciężar mojej aktywności przeniosłam na Służbę Zdrowia. Powołałam Zespół ds. Organizacji Ochrony Zdrowia. W tym zespole zasiadają posłowie z różnych stron sceny politycznej, ale cel mamy jeden – ponad podziałami pracować dla dobra pacjentów. To właśnie pacjent jest w centrum całego systemu ochrony zdrowia. Na każde spotkanie zapraszamy przedstawicieli stowarzyszeń pacjentów, tak, aby nasze wnioski, propozycje i rozwiązania systemowe najbardziej spełniały ich oczekiwania.
Na brak zajęć Pani więc nie narzeka. Zostaje coś czasu dla siebie?
Oczywiście, że tak. Napięty kalendarz uczy przede wszystkim dobrej organizacji. Mam to szczęście, że we wszystkich aktywnością mocno wspierają mnie moi współpracownicy, więc to w dużej części także ich zasługa. Musze mieć trochę wolnego czasu, bo ważne jest dla mnie życie rodzinne. Dużo czasu poświęcam Mamie, mężowi i dzieciom oczywiście. Mam czworo wnucząt, które są w takim wieku, że wręcz domagają się uwagi i zabawy. Sprawia nam to dużą przyjemność. Poza tym muszę jeszcze wygospodarować parę chwil na malowanie. To dla mnie relaksu i oderwania od rzeczywistości. Zdarza się, że maluję nocą w pokoju sejmowym. Ważne, że to co namaluję wspiera budowę Hospicjum. To dla mnie ważne , że i ja dokładam cegiełkę do tego wspólnego dzieła.