Hitler, naziści i zielone ludziki [FELIETON]
Od lat mamy do czynienia z zadziwiającym festiwalem głupoty na świecie, jeśli chodzi o wywracanie do góry nogami obiektywnej prawdy historycznej. Widzimy celowe przedefiniowanie pojęć i jest to element starannie wdrażanego mechanizmu mającego na celu nie tylko zrzucenie z Niemców winy za zbrodnie popełnione podczas II Wojny Światowej, ale również jednoczesne obarczenie tą winą innych narodów. W myśl tej strategii morderca staje się ofiarą, najeźdźca zmienia się w opiekuna, grabieżca jest człowiekiem honoru, zwierzę staje się człowiekiem bez skazy, niemiecki obóz śmierci jest już postrzegany jako „polski obóz śmierci”, a czy wkrótce nazista stanie się Polakiem?
Co gorsza pewnym środowiskom w Polsce to pasuje. Lubują się one w narzucaniu Polakom tak zwanej pedagogiki wstydu, kochają Polskę poniżać i opluwać wespół ze swoimi postępowymi przyjaciółmi z zachodniej Europy. Prezentują oni ze sobą jakiś rodzaj zoologicznej wręcz nienawiści na podłożu historycznym. Dzieje się tak dlatego, że my – prawdziwi Polacy czcimy pamięć naszych przodków i głośno się o tę pamięć upominamy na świecie i że jako – moim zdaniem – najbardziej poszkodowany w II Wojnie Światowej naród po prostu nie godzimy się na to, żeby odpuścić, aby machnąć ręką na to wszystko. Ale mówi się nam: gonicie za duchami, dajcie spokój, zapomnijcie już o przeszłości, mamy przecież przed sobą nowy, wspaniały świat przyszłości. Czy masowe mordy przy zastosowaniu systemowych mechanizmów unicestwiania narodu, zdemolowanie państwa do samego gruntu i inne bestialskie występki przedawniły się? Czy to są właśnie fundamenty tego nowego świata? W mniemaniu Niemców i ich mentalnych niewolników ergo pożytecznych idiotów niewątpliwie tak.
Z rąk niemieckich zginęło 5-6 milionów Polaków. Straty materialne trudno oszacować, ale istnieją różne opracowania na ten temat. Generalnie mówi się nawet o bilionie euro. Kto mordował, grabił i bogacił się? Naziści, zielone ludziki czy Niemcy? 1 700 000 Polaków wywieziono do niewolniczej pracy. Kto wywoził tych ludzi i na tym korzystał? Naziści, zielone ludziki czy Niemcy? Porwano 200 tysięcy dzieci celem kulturowego ich zniemczenia. Kto koordynował i wdrażał ten proces? Naziści, zielone ludziki czy Niemcy? Zrabowano olbrzymią ilość dzieł sztuki, których wartość szacuje się na 11 miliardów złotych. Kto rabował i opływał w luksusy? Naziści, zielone ludziki czy Niemcy?
Odpowiedzi na sformułowane powyżej pytania są dla nas oczywiste, ale okazuje się, że nie jest to wcale takie klarowne na zachodzie, a szczególnie wśród młodzieży. Ogólnie ze świadomością natury historycznej jest fatalnie. W 2017 roku na zlecenie niemieckiej Fundacji Körbera Instytut Badania Opinii Publicznej „Forsa” przeprowadził badanie, z którego wynikało, że jedynie 59% młodych Niemców zdaje sobie sprawę z tego, że Auschwitz-Birkenau był w istocie niemieckim obozem śmierci. Na Sorbonie przeprowadzono eksperyment i okazało się, że 70% francuskich studentów wskazało, że naziści to Polacy. Podobny odsetek takiej odpowiedzi odnotowano wśród studentów amerykańskich. W 2020 roku przeprowadzono sondaż na zlecenie „Die Zeit”, w którym 53% ankietowanych wskazało, że wojnę wywołała i za popełnione zbrodnie odpowiada jedynie grupa zbrodniarzy. Słowo klucz w tym przypadku: „jedynie”. Szybko zatracono wiedzę i świadomość o antycywilizacyjnym obliczu niemieckiego władztwa nad Europą, czyż nie? Czy jednak nie jest to aby element świadomie stosowanej i od lat wdrażanej narracji? Teorie spiskowe! – zakrzyknie ktoś, ale trudno jednak nie dopatrzeć się w tego typu działaniach i ich opłakanych skutkach pewnego schematu.
To pomieszanie pojęć będzie eskalowało. Terminy takie jak „hitlerowcy” czy „naziści” doprowadziły w pierwszej kolejności do rozmydlenia odpowiedzialności Niemców, a dalej będą stanowiły obszerny worek, do którego będzie można niesłusznie wrzucać przedstawicieli innych nacji – chociażby Polaków. Sfomułowania takie jak „polski obóz śmierci” prowadzą do utrwalania skandalicznej nieprawdy, przy czym, jeśli nie będziemy należycie reagować, to konsekwencją będzie stopniowe uznawanie już wyłącznie Polaków za mitycznych nazistów, czyli morderców, sprawców Holokaustu, bestialskie zwierzęta z czasów II Wojny Światowej, innymi słowy kreatorów nowego porządku aryjskiego świata. Nie będzie oczywiście miało znaczenia, że zbyt „aryjscy”, to my nie jesteśmy, ale skoro obozy były „polskie”, to przecież przeciętny mieszkaniec zachodniej Europy czy USA (raczej mało obeznany z historią naszej części świata) nie będzie dyskutował na ten temat.
A proszę wyobrazić sobie określenie: „amerykański atak z 11 września”. A gdyby używano sformułowania „londyński zamach” na określenie wydarzeń z lipca 2005 roku (atak na metro i autobusy – 56 ofiar)? A co z „madryckim zamachem” z marca 2004 roku (seria ataków na pociągi – 191 ofiar)? Czy gdyby używano tych sfomułowań z oczywistą intencją przypisania sprawstwa uczciwym obywatelom USA, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii, to czy nie powodowałoby to powszechnego oburzenia na świecie? Trochę inna optyka, prawda?
Wyrażenia szkalujące dobre imię Polski i Polaków padają nie tylko w mediach niemieckich. Równie często można je usłyszeć w mediach francuskich czy brytyjskich. Niestety upływający czas sprawia, że będzie jeszcze gorzej. Z powodu tego typu wypowiedzi nasze placówki dyplomatyczne interweniowały w 2014 roku 151 razy. W 2017 roku takich interwencji było już 258. Ale czy jest w ogóle szansa na obronę przed tym zjawiskiem, skoro w 2012 roku nawet ówczesny Prezydent USA Barack Obama użył sformułowania „polski obóz śmierci”?
Wiele państw pilnuje swoich interesów w zakresie dbałości o pamięć i politykę historyczną oraz tożsamość narodową. W Rosji za na przykład zaprzeczanie faktom stwierdzonym przez Międzynarodowy Trybunał Wojenny w Norymberdze można stracić wolność nawet na 3 lata. W Turcji za publiczne znieważanie tureckości (narodu tureckiego) grozi kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 2. Na Węgrzech za negowanie zbrodni popełnionych przez Niemców grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. Od 1986 roku obowiązuje ustawa Knesetu, na mocy której zabrania się negowania Holokaustu. A jeśliby ktoś jednak spróbował takiego wyczynu, to może zapomnieć o swojej wolności nawet przez najbliższe 5 lat. Mało tego, Izrael świetnie dba o interesy historyczne poza swoimi granicami (ale to przecież nie może budzić już zdziwienia), ponieważ podobne prawo przyjęło u siebie wiele państw na całym świecie.
W Polsce podjęto próbę wdrożenia mechanizmów prawnej ochrony pamięci historycznej. W sensie politycznym inicjatywę tę wspierało środowisko Solidarnej Polski. Niezwykle histeryczne reakcje wzbudził jeden z zapisów, w myśl którego karę grzywny lub więzienia można by wymierzyć za przypisywanie polskiemu narodowi lub państwu odpowiedzialności za na przykład zbrodnie niemieckie popełnione podczas II Wojny Światowej. Niestety paniczna i niezrozumiała dla mnie presja w zasadzie całego świata sprawiła, że ostatecznie wycofano się z tych zapisów. Mam nadzieję, że wkrótce do nich wrócimy, ponieważ czas nie jest naszym sprzymierzeńcem i coraz trudniej jest bronić historii, o której niewielu już chce pamiętać.
Dariusz Niemiec