26 kwietnia 2024
Wywiady

Jakub Kwaśny: Wydać pieniądze tak jak robi to Roman Ciepiela – zadłużając miasto ponad stan – każdy potrafi

Z radnym Jakubem Kwaśnym ze Stowarzyszenia Nasze Miasto Tarnów rozmawia Michał Gniadek. 

Łezka zakręciła się Panu w oku, kiedy składał Pan rezygnację z członkostwa w SLD? Blisko połowę życia spędził Pan w strukturach tej partii.

To nie była łatwa decyzja, ale konieczna. W zasadzie większość moich przyjaciół z dawnej młodzieżówki – której kiedyś przecież byłem wiceprzewodniczącym w kraju – jest dzisiaj poza strukturami SLD. W komentarzach pod moim oświadczeniem przeczytałem, że i tak byłem „rekordzistą” (śmiech – przypis. red.). Niemniej jednak ja sobie ogromnie cenię zarówno ludzi, których dzięki swej politycznej aktywności poznałem, jak również to doświadczenie, które zdobyłem. Działalność polityczna, społeczna czy samorządowa daje bardzo wiele. Wszystkim chcącym zmienić rzeczywistość szczerze polecam! Narzekać potrafi każdy, wypisywać niewybredne komentarze również, ale wziąć odpowiedzialność i pod własnym nazwiskiem przynajmniej próbować zmieniać świat już mniej. Rozstaję się z formacją, ale nie z działalnością publiczną. Przypominam, że jakiś czas temu zaangażowałem się w Stowarzyszenie Inicjatywa Polska – Barbary Nowackiej. Ogromnie sobie cenię współpracę z Barbarą i uważam, że będzie kiedyś szefową rządu RP. Nadal mam lewicowe poglądy i chcę kreować polityczną rzeczywistość w Tarnowie.

Jaki był Pana największy sukces i porażka w ciągu tych minionych 18 lat bycia w SLD?

Największy jak dotąd sukces to wprowadzenie w 2014 roku trójki radnych do Rady Miejskiej i utworzenie wówczas klubu z Małgorzatą Mękal i Piotrem Górnikiewiczem. Mało kto zdaje sobie sprawę jak wiele wysiłku należy włożyć w budowę list wyborczych. Jak wiele spotkań, rozmów należy odbyć, aby aż 50 wartościowych osób zgodziło się wystartować do Rady Miejskiej i to z listy SLD, szczególnie w Tarnowie. To były setki spotkań i jeszcze więcej rozmów telefonicznych. Bardzo serdecznie dziękuję tym wszystkim osobom i jestem im ogromnie wdzięczny, bo to był nasz wspólny sukces. Takich problemów nie mają wiodące partie polityczne, bo one mają czym potencjalnych kandydatów kusić, mogą coś obiecać. Ja w tych rozmowach nie mogłem nic obiecać i nic zaoferować, a mimo to tak wiele osób się zgodziło i pomogło. Będę to zawsze miał w pamięci. Zrobiliśmy tak naprawdę wynik, w który wielu wątpiło i stało z boku – mimo legitymacji partyjnej – nie chcieli pomóc, nie chcieli kandydować. A przecież przy spadających notowaniach Sojuszu, my w 2014 roku poprawiliśmy wynik o kilka punktów procentowych, a liczbę radnych o 50% (uśmiech – przyp. red.).

A porażka…

Nie traktuje wyborów czy działalności politycznej w kategorii porażki, bo ta wpisana jest jakby w ryzyko zawodowe. Z porażką i przegraną w wyborach należy się liczyć. Każda blizna czyni mężczyznę jak mawiał klasyk Leszek Miller. Niemniej jednak osobiście najboleśniej przeżyłem wyniki wyborów parlamentarnych w 2011 roku. Gdy startowaliśmy z kampanią wiele wskazywało na to, że SLD pod wodzą Grzegorza Napieralskiego uzyska całkiem dobry wynik, że w Tarnowie znów będzie mandat dla lewicy. Grzegorz zrobił coś, co w Sojuszu było wcześniej nie do pomyślenia – zmianę pokoleniową. W wielu okręgach na jedynkach były osoby młode. Parta miała wtedy szansę się odrodzić. Wiele pracy w tą kampanię włożyli moi wolontariusze i ja sam. Jeździliśmy po całym okręgu wyborczym samochodem, który pieszczotliwie nazwaliśmy „cytryna”, stworzył się fajny team ludzi, którzy się lubią i połączył nas wspólny cel – mandat dla lewicy w Tarnowie. To ja byłem na jedynce, ale czułem, że to mógłby być mandat nas wszystkich. Gdy ogłosili wyniki i gdy okazało się, że SLD w skali kraju „pikuje”, gdy okazało się, że kolejny raz mimo świetnego indywidualnego wyniku wyborczego – wybory przegraliśmy, było mi tak cholernie przykro. Ale przede wszystkim żal mi było tej ogromnej pracy, którą wtedy wykonaliśmy. O tak teraz łezka w oku się kręci.

Tym tajemniczym kandydatem, którego zamierza wspierać SLD jest Roman Ciepiela? Aż tak Pan nie zgadza się z polityką obecnego włodarza, że zdecydował się na tak poważny krok?

Nie jest tajemnicą, że do takich rozmów dochodziło. Na spotkaniach Zarządu SLD publicznie mówiono o koalicji wyborczej, o antypisowskim kandydacie, którym miał być Roman Ciepiela, o „rozmowach w Warszawie” itp. Problem w tym, że rozmowy te odbywały się w zaciszu gabinetów, były owiane tajemnicą i całkowicie w tym wszystkim pomijano interes miasta, program i wizję dalszego rozwoju. Na coś takiego nie mogliśmy się – wraz z radnym Piotrem Górnikiewiczem – zgodzić, tym bardziej, że gdy chcieliśmy publicznie i oficjalnie rozmawiać o wspólnym kandydacie… a przypomnę Panu Redaktorowi, że takie spotkania odbywały się z naszej inicjatywy w 2017 roku, to Roman Ciepiela je zbojkotował, bo bał się chyba Roberta Wardzały. Nie przeszkadzało mu to jednak zakulisowo dogadywać się z Markiem Ciesielczykiem czy innymi przedstawicielami lewicy w Tarnowie z pominięciem radnych.

Dlaczego Nasze Miasto Tarnów ma odnieść sukces?

Bo jest to inicjatywa ludzi, którzy po pierwsze osiągnęli już jakiś sukces zawodowy i do samorządu nie idą zarabiać na chleb, a po drugie łączy nas miłość do Tarnowa i chęć zmiany rzeczywistości na lepsze. Nie bez przyczyny w naszej kampanii będziemy używać hasła #lepszytarnow. Tym bardziej, że zasługujemy na lepsze inwestycje, lepsze pomysły, lepsze rozwiązania. Jesteśmy w XXI wieku. Nie powinniśmy się zadowalać inwestycjami bez pomysłu. Wydawaniem pieniędzy bez wizji. Wydać tak jak robi to Roman Ciepiela – zadłużając miasto ponad stan – każdy potrafi, ale wydać z głową, mądrze i jeszcze coś zyskać już nie. Inicjatywa Miejska Nasze Miasto Tarnów odniesie sukces, bo szczerze chcemy sukcesu Tarnowa.

W czym to stowarzyszenie jest lepsze od stowarzyszenia Tarnowianie, żeby w ogóle myśleć o podobnym sukcesie?

Głównym spoiwem Stowarzyszenia Tarnowianie była osoba lidera, a w NMT spoiwem jest Tarnów. Ogromnie cenię sobie to co kiedyś udało się stworzyć w ramach „Tarnowian”, ale proszę zobaczyć, co stało się z chwilą, gdy zabrakło lidera. Nam to nie grozi, bo naszym spoiwem jest Tarnów – Nasze Miasto Tarnów! Mamy wielu liderów a swoistym primus inter pares, czyli pierwszym wśród równych jest nasz kandydat na Prezydenta Tarnowa Tomasz Olszówka – doświadczony menedżer i społecznik z krwi i kości. Będę go wspierał z całych sił i dostarczał samorządowego doświadczenia.

Nie da się robić polityki bez pieniędzy. Jak to wygląda w NMT?

Gdy chce się robić coś dobrego i robi się to szczerze, to zamiast pieniędzy bardziej potrzebny jest czas, czas na pracę u podstaw. Niemniej jednak przypomnę Panu Redaktorowi, że wielu z nas osiągnęło jakiś sukces zawodowy. Może nie ma wśród nas wielkich krezusów, ale myślę, że każdego stać będzie na dobrą kampanię wyborczą.

Jaki wynik w wyborach samorządowych będzie dla Was satysfakcjonujący?

Zwycięstwo Tomasza Olszówki, może być w drugiej turze (uśmiech) i trzynaście mandatów do Rady Miejskiej!

Dziękuję za rozmowę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

For security, use of Google's reCAPTCHA service is required which is subject to the Google Privacy Policy and Terms of Use.