18 kwietnia 2024
Wywiady

Michał Nawrocki: Wykształcenie to fundament, samodzielność to klucz

Z profesorem Michałem Nawrockim rozmawia Michał Gniadek

Jest Pan profesorem w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Tarnowie, proszę wskazać główne, Pana zdaniem, wady kształcenia formalnego z punktu widzenia preferencji panujących na rynku pracy?
Na początku naszej rozmowy pozwolę sobie na pewną zasadniczą korektę. Pana pytanie zostało tak sformułowane, że wynika z niego, iż wykształcenie formalne posiada wyłącznie wady. Zacząłbym więc od tego, że wykształcenie formalne posiada mimo wszystko liczne i zasadnicze zalety, o których sporo da się powiedzieć, a o których powiem tylko tyle, że lepiej wykształcenie mieć, niż go nie mieć. Sama nazwa już mówi o jego sensie. Wykształcenie to proces, który pozwala mi przyjąć jakiś kształt. Uzyskać tożsamość. Stać się kimś konkretnym. Wykształcenie to fundament. Natomiast, jako iż nic nie jest doskonałe, również i wykształcenie jest kwestią, o której trzeba dyskutować, ponieważ istotnie, posiada sporo jeśli nie wad, to niedoskonałości.
Jakie to zatem niedoskonałości?

Przede wszystkim sztywność i strukturalne niedostosowanie do oczekiwań, a ściślej potrzeb pracodawców. Bo umówmy się, że pracodawcy nie domagają się określonych kompetencji od pracowników dla zaspokojenia kaprysu, ale jest to podyktowane obiektywną koniecznością.
Niestety, często dzieje się tak, że uczelnia ma swoje priorytety, a rynek pracy swoje. Niekompatybilność tych systemów jest więcej niż widoczna. Podobnie jak nieefektywność sztywnego systemu edukacji, który wciąż nie nadąża za potrzebami rzeczywistości. I jest jeszcze
coś, co nazwałbym życiem w iluzji wykształcenia.
Na czym polega ta iluzja?

Że tak zwany papier to praca. Że wykształcenie to zawód. Albo, co gorsza, że zdobycie wykształcenie to zdobycie miejsca pracy. Na takich iluzjach „przejechały się” już całe pokolenia. Kasy supermarketów pełne są absolwentów wszelkiej maści zarządzań, marketingów, psychologii
społecznych i komunikacji. Nauczycieli też, niestety. I mówię to z niekłamanym żalem.
Co można w tej sprawie zrobić?

Nieustannie przypominać i uświadamiać, że każdy czas ma swoje specyficzne wymagania, a czasy się zmieniają. Monitorować rynek pracy. Trzymać rękę na pulsie zdarzeń. I reagować. Żyjemy w czasach szybkich przemian i w związku z tym myślenie w kategoriach „wykształcenie równa się zawód” jest więcej ryzykowne.
Co Pan proponuje?

Zamiast myślenia „wykształcenie to praca” myślenie „kompetencje to większa szansa na dobrą pracę”. Im szersze będą twoje kompetencje, tym większe szanse na satysfakcjonująca, dobrze płatną pracę. Idziesz na studia po to, żeby uzyskać określony pakiet kompetencji. A jak będzie się nazywał twój zawód? Tego nie wiesz, bo nie wiesz, jakie będą oczekiwania za trzy lata. Albo za pięć.

W ostatnich latach władze centralne kładą duży nacisk na ułatwienia skierowane do przedsiębiorców, proszę powiedzieć, czy Pana zdaniem absolwenci wyższych uczelni sąodpowiednio przygotowani do bycia przedsiębiorcą? Mam tu na myśli zajęcia prowadzone przez uczelnię, takie jak np.„Wprowadzenie na rynek pracy” itp.

Wie Pan, to jest trochę jak z pływaniem. Może Pan mieć przedmiot o nazwie „Wprowadzenie do pływania żabką”, zdać go na piątkę, a później złapie Pana skurcz i utopi się Pan. Innymi słowy, jest to potrzebne, ale nie należy tego fetyszyzować. Tym bardziej, że zawsze należy pamiętać, iż wejście w każdą strukturę jest interakcją. Jeśli struktura nie reaguje właściwie, to na starcie nasze szanse radykalnie spadają. Podzielę się z Panem pewną wątpliwością. Jak to jest, że do Wielkiej Brytanii przyjeżdża imigrant, który po angielsku mówi słabo albo wcale. I chce otworzyć punkt, w którym – czy ja wiem? – będzie piekł i sprzedawał kebab. Załatwienie formalności zajmuje mu dzień, w porywach do dwóch. Tak tam funkcjonuje system. A jak to wygląda u nas? Niech Pan spróbuje otworzyć w dwa dni jakąkolwiek działalność.

Fikcja.

Ano fikcja. I teraz proszę popatrzeć. Tamten człowiek nie ma żadnego przygotowania, ale stworzona zostaje taka struktura, w której dostaje szansę. Formalności zredukowane są do minimum. O kwestii wolności podatkowej zależnej, podkreślam, nie od wieku, ale od wysokości
dochodu, nie wspominam. A później już rynek weryfikuje. Jeśli gość robi dobry kebab, to ludzie przyjdą i go kupią. Jeśli nie, to interes padnie. Ale struktura rynku jest tak skonstruowana, że stwarza mu szansę. Tak jest prościej. I tak jest taniej.

Co sądzi Pan o projekcie polegającym na pozaformalnym kształceniu umiejętności potrzebnych na rynku pracy oraz w biznesie, realizowanym przez organizacją pozarządową? Czy uważa Pan, że takie kształcenie jest dobrą formą?

Taki projekt jest bardzo dobrą inicjatywą, ponieważ wypełnia niedoskonałości wykształcenia formalnego. Jest bardziej dynamiczny, wynikający z potrzeby chwili i dostosowany do niej. Jest raczej reakcją na fakt zastany, niż samym faktem. I jest koniecznym, elastycznym uzupełnieniem formalnego wykształcenia, które, jak powiedziałem, jest fundamentem.
Na co Pana zdaniem w takim projekcie powinno się kłaść największy nacisk?

Na samodzielność. Samodzielność jest kluczem. Samodzielność, która dotyczy ludzi, ale dotyczy też miast.
Jest Pan też mieszkańcem Tarnowa. Czy Tarnów i jego region są dobrym miejscem dla absolwenta wyższej uczelni pod kątem pozostania tu po studiach i poszukiwania pracy lub założenia własnego biznesu? Czy może lepszym wyjściem jest wyjazd do większego miasta?
To jest bardzo skomplikowana sprawa. Pierwsza kwestia to w ogóle definicja, a może redefinicja pojęcia „miasto”, a tym bardziej pojęcia „duże miasto”. Żyjemy w czasach intensywnych przemian i przyspieszenia cywilizacyjnego i granice pomiędzy tym, co jest miastem, a co nim nie jest, zacierają się. Z jednej strony geograficznie, z drugiej, nazwijmy to, mentalnie. Granica pomiędzy tradycyjną wsią a miastem zaciera się. Kwestia druga, to decyzja: pozostanie czy wyjazd. Powtarzam z uporem wariata, że do centrum Krakowa szybciej jedzie się z Tarnowa do niż, dajmy na to, z Prokocimia. A wnioski można wyciągnąć sobie samemu.

Większe miasto daje większe możliwości kariery.
I tak, i nie. Po pierwsze, większe są możliwości, ale i konkurencja większa. A po drugie, w świecie globalnej cyfryzacji odległości naprawdę się zmniejszają. Można robić zupełnie udaną karierę mieszkając w średnim mieście takim jak Tarnów. Pod warunkiem, że samo miasto jest tym
zainteresowane.
Mówi Pan to jako ekspert w zespole specjalistycznym do spraw inwestycji Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Dokładnie. Mam stały kontakt z Warszawą, bywam tam regularnie, ale mieszkam w Tarnowie. Tu się rozwijam, tu pracuję, tu piszę książki. Ale prawdą jest, że, jeśli mówimy o konkretnym przypadku, Tarnów przeżywa koszmarną stagnację. I trzeba coś z tym zrobić.
Czy samodzielna uczelnia jest jednym z czynników aktywizujących miasto?
Oczywiście.

Coraz głośniej mówi się o Panu jako o naturalnym kandydacie Tarnowa w najbliższych wyborach na rektora PWSZ na wiosnę 2019. Niektórzy wprost mówią o potrzebie rektora z Tarnowa.

Słyszałem takie głosy.

I nie zaprzecza im Pan?

Nie zaprzeczam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

For security, use of Google's reCAPTCHA service is required which is subject to the Google Privacy Policy and Terms of Use.