SEWERYN PARTYŃSKI: Zostaje nam kompas logiki i intuicji
Rozmowa z Sewerynem Partyńskim, radnym Rady Miasta Tarnowa.
Ufa Pan prezydentowi Jakubowi Kwaśnemu?
Ma Pan na myśli głosowanie nad wotum zaufania, które prezydent otrzymał ostatnio od nas, czyli radnych, jednogłośnie? Jesteśmy na progu kadencji. To głosowanie „na tak” to przede wszystkich wyrażenie szczerego pragnienia, żeby w mieście zaczęło się w końcu dobrze dziać. Usłyszeliśmy na sesji uczciwą, choć smutną diagnozę, że budżet miasta jest w złej kondycji. Stanęliśmy w prawdzie, teraz czas na działania. Wszystko w rękach Jakuba Kwaśnego, ale również naszych. Mimo, że jesteśmy z opozycji, to kibicujemy nowemu prezydentowi. Mogę więc powiedzieć, że ufamy, że zrobi wszystko co w jego mocy, aby było lepiej. To również gest dobrej woli z naszej strony i zapowiedź podejścia w całej kadencji. Nie będziemy przeciw z samej zasady. Dobre pomysły będziemy wspierać, a złe odrzucać.
A pomysł nowej mediateki należy do tych złych czy dobrych? Bo słyszymy, że miasto nie ma pieniędzy, a tu na dzień dobry nowy budynek za bagatela 50 mln złotych.
Pomysł jest słuszny, jednak kilka spraw budzi moją wątpliwość. Zacznę od tego, dlaczego uważam, że mediateka powinna powstać i argumentem w tej dyskusji będzie właśnie brak pieniędzy. Proszę nie patrzeć tak podejrzliwie, już tłumaczę. Mediateka to nic innego jak nowa siedziba biblioteki miejskiej. Obecnie mieści się ona przy budynkach na Krakowskiej i Sztaszica. Budynki są w opłakanym stanie. Ich remont to koszt mniej więcej 20 mln złotych. Jeśli nie teraz, to powiedzmy za rok, dwa, trzy trzeba będzie podjąć jakąś decyzję. Nie dopuszczam scenariusza, że wówczas z braku środków podnosimy rękę za likwidacją biblioteki. Wyobraża Pan to sobie? No właśnie, ja też nie. To by znaczyło, że naprawdę nie ma już dla nas nadziei. Skoro jednak nie likwidujemy, to remontujemy. No i znowu pytanie – skąd wziąć pieniądze i czy w ogóle jest sens remontować coś, co nie spełnia standardów współczesnych bibliotek?
Przyzna Pan, że to jednak w kontekście problemów nie jest najbardziej paląca kwestia. Czemu ten temat pojawił się właśnie teraz?
Temat pojawił się wraz możliwością pozyskania środków zewnętrznych z programu FEnIKS na budowę całkowicie nowego obiektu dostosowanego do technicznych potrzeb biblioteki, ale też współczesnych oczekiwań względem takich miejsc. Wkład miasta wyniósłby ok. 9 milionów. To wciąż duża suma, jednak przed tym wydatkiem, jak mówiłem wcześniej, naprawdę nie uciekniemy. To w końcu nie jest budowa kolejnej Hali Jaskółka, czy innego obiektu, któremu dopiero będziemy wymyślać na siłę funkcje. Biblioteka już istnieje i nie trzeba dla niej tworzyć nowych funkcji. Jedynie co, to obudować to koncepcją ucyfrowienia i uatrakcyjnienia tego miejsca. Pamiętajmy jeszcze, że otwiera nam się pole do sprzedaży lub komercjalizacji budynków dotychczasowej biblioteki, które są w bardzo atrakcyjnych miejscach. Jest więc szansa, że miasto na tym zarobi.
W takim razie gdzie jest haczyk?
W tempie w jakim się to wszystko dzieje. To jest dla mnie bardzo niekomfortowa sytuacja, że dostajemy informację, że musimy podjąć szybką decyzję, bo mamy tydzień na ogłoszenie konkursu na projekt, który jest konieczny do złożenia aplikacji na dofinansowanie. Tak więc nie tylko z poziomu decyzji ten czas jest bezlitosny, ale też w kontekście wyłonienia wykonawcy i wykonania samego projektu. Mam duże wątpliwości czy w tak krótkim czasie uda się ten projekt solidnie przygotować i finalnie otrzymamy budynek, który będzie nie tylko funkcjonalny, ale też po prostu ciekawy architektonicznie. Na tyle ciekawy, aby sam w sobie stanowił atrakcję. Tym bardziej, że miałby być zlokalizowany w sąsiedztwie Parku Strzeleckiego i jego bryła korespondowałaby z ikonicznym już Mauzoleum Generała Józefa Bema. To godne sąsiedztwo zarówno dla generała jak i biblioteki.
Oprócz czasu czy lokalizacji, wątpliwości budzi również fakt wyłonienia wykonawcy. Zgłosiło się jedno biuro architektoniczne, w dodatku to samo, które wykonało projekt pierwotnej mediateki, która miała powstać na placu starej kapłanówki. Nie zapala się Panu czerwona lampka?
Może i by zapaliła, gdybym nie znał realiów, czy raczej reżimu zamówień publicznych oraz czasu, który był wymagany na złożenie tych ofert. Dodatkowo, tak jak Pan wspomniał, poprzednie biuro pracowało już nad koncepcją mediateki, więc zakładam, że część pracy koncepcyjnej została wykonana. Tak też tłumaczyli się przedstawiciele zwycięskiego biura na spotkaniu informacyjnym, które odbyło się w Centrum Dialogu 27 czerwca. Nie zmienia to jednak faktu, że czasu jest bardzo mało. Kolejne spotkanie zaplanowano 7 lipca. Jeśli zaprezentowane rozwiązania nie będą dla nas satysfakcjonujące, to po prostu nie zostaną przyjęte.
Sama dokumentacja projektowa ma kosztować 900 tys. zł. Nie obawia się Pan, że to będą kolejne utopione środki?
Strach bywa przydatny, ale pamiętajmy, że koniec końców to zły doradca. Nie chciałbym, aby obawy paraliżowały moją zdolność do podejmowania decyzji. Za coś dostajemy przecież pieniądze w tej Radzie. Tak jak mówiłem, nie podoba mi się, że na dzień dobry zostaliśmy wrzuceni w chore tryby starego modelu funkcjonowania. Do tej pory tak właśnie działano – z doskoku i bez czasu na głębszą refleksję. Nie zamierzam jednak być asekurantem. Liczę, że każdy z nowych rajców wiedział na co się pisze i jaka odpowiedzialność na nim ciąży. Moją odpowiedzialnością jest unikanie zamiatania pod dywan starych problemów, takich jak sypiące się budynki biblioteki, bo za chwilę może się okazać, że będzie mnie Pan pytał, czy nie lepiej było pozyskać 50 milionów z Feniksa w 2024 r., wybudować nową bibliotekę i sprzedać za dobre pieniądze obecne budynki, zamiast wydawać grubo ponad 20 milionów na remont niepraktycznych gmachów. Takie decyzje muszą jednak wynikać ze strategii, a tej na ten moment miastu brak. Zostaje więc kompas logiki i intuicji.
Wspomniał Pan o kompasie, to zapytam – trzymając się tej nomenklatury – dokąd w takim razie płynie miasto?
Póki co dryfujemy w dodatku nabierając wody. Na szczęście nowy prezydent nie odwraca wzroku od dziur w poszyciu i zdaje się, że chce je nawet łatać. Dla mnie najważniejsze jest jednak to, aby wiedzieć jaki kurs obrać. Dlatego właśnie czekam na zapowiedziane warsztaty strategiczne, abyśmy sobie w końcu odpowiedzieli na to jaki jest Tarnów, jaki ma być w przyszłości być i jak tam dopłynąć.
Dziękuję za rozmowę.