JACEK JABŁOŃSKI: Lubię pracować dla innych, to coś, co mi daje największą satysfakcję
Rozmowa z Jackiem Jabłońskim, liderem listy Nowej Lewicy w wyborach do Sejmu.
Zacznijmy od najgłośniejszego ostatnio filmu ,,Zielona granica”, który jeszcze bardziej spolaryzował polską scenę polityczną i generalnie społeczeństwo. Według Pana funkcjonariusze Straży Granicznej to bezduszni oprawcy, niczym hitlerowcy torturujący nielegalnych imigrantów próbujących nielegalnie przekroczyć granicę Polski z Białorusią?
Nie będę recenzował filmu, którego jeszcze nie wdziałem, tym się różnię od niektórych prawicowych polityków. Natomiast sam fakt, że przedstawiciele władzy tak histerycznie zareagowali na film Agnieszki Holland, jest znamienny sam w sobie. Widzimy jak na dłoni, jak będzie wyglądała Polska, jeżeli pozwolimy władzy ograniczać kolejne niezależne od niej dziedziny życia. Kultura jest od tego, żeby krytykować, prowokować, mówić o kwestiach, które są niewygodne. Jest to konieczne dla istnienia demokracji, a także dla jakości debaty publicznej. Będziemy lepszym społeczeństwem, kiedy o takich rzeczach się będzie dyskutowało, a nie zabraniało o nich mówić. Co do funkcjonariuszy – musimy szanować polski mundur, ale nie w taki sposób, że będziemy zamykać oczy na złe rzeczy, których się niektórzy z nich dopuszczają. Funkcjonariuszy Straży Granicznej, podobnie jak policji, musimy uwolnić od wpływów polityków. Myślę, że to co najbardziej pomoże ich postrzeganiu w społeczeństwie.
To kulturę mamy za sobą. Przejdźmy już do poważnej polityki. Obiecujecie przeznaczenia 8% PKB na służbę zdrowia, bezpłatnych leków dla seniorów i dzieci, budowy 300 tysięcy mieszkań pod tani wynajem w ciągu najbliższych czterech lat, zapewnienie psychologa w każdej szkole, czy likwidację umów śmieciowych. Czyli jak wygra i utworzy rząd opozycja – wszystkie te deklaracje będą ujęte w programie rządu? A jeśli nie zostaną one przyjęte przez współkoalicjantów to nie wejdziecie do rządu?
To prawda, że uczestnictwo w rządzie jest możliwe wtedy, kiedy ma się możliwość realizowania swojego programu. Wierzę, że tak się stanie i już za kilka tygodni będziemy współrządzili razem z pozostałymi ugrupowaniami demokratycznymi. Negocjacje programowe na pewno będą trudne, jak to w polityce bywa, ale ważne, żeby na końcu każdy miał poczucie, że tworzymy coś dobrego dla naszego kraju. Przed nami po, jak wierzę wygranych wyborach, poważny egzamin dojrzałości, przed którym staną politycy. Jestem przekonany, że główne nasze postulaty będą realizowane, bo są one po prostu słuszne. Dowodzą tego przykłady innych krajów, gdzie obowiązuje i 35-godzinny tydzień pracy, i buduje się mieszkania z budżetu państwa, i działa dobra, mocno finansowana służba zdrowia.
Dla wyborców problemem może być danie wiary tym wszystkim pięknym postulatom głoszonym przez wszystkie partie poza dużymi – PiS i PO, gdyż to któraś z tych partii będzie po wyborach nadawała ton polskiej polityce, a głos mniejszych braci w wierze będzie ledwo słyszalny. Przykład PSL i rehabilitacja Witosa – Ludowcy byli w koalicji rządzącej i tak fundamentalnej dla nich kwestii, bez wpływu na budżet, nie byli w stanie przeforsować.
To nie musi tak działać. Z powodów o których mówiłem przed chwilą, postulaty każdej partii będą musiały być poważnie wzięte pod uwagę. Inaczej grozi nam powrót do autorytarnych rządów. Wpływ Lewicy będzie tym silniejszy, im większe poparcie w tych wyborach otrzymamy. Dlatego zachęcam naszych wyborców, aby nie ulegali lansowanej gdzieniegdzie sugestii głosowania na ugrupowania mające wyższe notowania w sondażach. Niech każdy głosuje na listę, do której mu programowo najbliżej, bo cała opozycja jest w parlamencie potrzebna.
Jak generalnie ocenia Pan dotychczasową kampanię wyborczą?
Tak jak się spodziewaliśmy, jest ona brutalna, dotyczy to głównie dwóch największych partii. Po raz kolejny z niesmakiem obserwuję to, co dzieje się w mediach publicznych, promujących jedno ugrupowanie za pieniądze nas wszystkich. Cieszę się, że Lewica koncentruje się na kwestiach merytorycznych. Praktycznie co tydzień przedstawiamy nasze postulaty na ogólnokrajowych konwencjach, również w Tarnowie o tym mówimy, staramy się docierać do wyborców z naszym przekazem poprzez media, jak i przez bezpośredni kontakt z nimi. Pamiętajmy, że część wyborców podejmuje decyzję w ostatniej chwili, dlatego największa intensywność kampanii będzie miała miejsce w dwóch ostatnich tygodniach.
Ja z kolei mam wrażenie jeżdżąc po regionie, że w sumie kandyduje tylko kilka osób, które po prostu widać. Na co czeka reszta?
Bardzo stara polityczna prawda mówi, że najbardziej skuteczna kampania to ta, która rozpoczyna się dzień po poprzednich wyborach. My jako tarnowska Lewica pamiętaliśmy o tym i byliśmy aktywni. Finansowanie in vitro w Tarnowie, organizacja i prowadzenie protestów w obronie praw kobiet, czy kwestia odebrania abp. Skworcowi tytułu honorowego obywatela Tarnowa to nasze działania. Wierzę, że w oczach wielu wyborców wyrobiliśmy sobie dobrą markę ugrupowania aktywnego i wiarygodnego. To o czym Pan pisze, czyli pokazywanie się na plakatach i banerach również jest ważne, ponieważ wyborcom trzeba się przypomnieć. Widzę jednak na plakatach twarze, które nic specjalnego dla mieszkańców nie zrobiły, nie wierzę, że uda im się przekonać wyborców samymi uśmiechami. Proszę też pamiętać, że nasilenie reklamy bezpośrednio zależy od środków, którymi się dysponuje. Niestety, nie możemy się w tym porównywać do partii rządzącej, co nie znaczy, że nie jesteśmy widoczni. Docieramy z naszym programem do mieszkańców regionu.
Gdyby wyborcy tak zdecydowali i powierzyliby Panu mandat poselski – jakim byłby Pan posłem? Jakie cele Pan sobie stawia?
W ciągu kilku ostatnich lat byłem aktywny społecznie i politycznie, myślę, że mnie to uwiarygadnia jako osobę, która jako poseł nie będzie próżnować. Lubię pracować dla innych, to coś, co mi daje największą satysfakcję. Chciałbym wdrażać nasze cele programowe. Takie kwestie, jak masowa budowa mieszkań, zwiększenie jakości służby zdrowia czy reforma edukacji są dla mnie priorytetowe. To są działania, które dałyby naszemu krajowi impuls na kolejne lata rozwoju. Oczywiście nie zapomnę też o Tarnowie i regionie. Sytuacja miast średniej wielkości jest generalnie trudna, państwo powinno im pomagać. Do Tarnowa mogłaby trafić któraś z instytucji centralnych, wojewódzkich, nie wiem dlaczego nie mógłby tu obradować Sejmik. Potrzebna jest wschodnia obwodnica na granicy miasta, czy uzyskanie funduszy przeznaczonych dla Polski wschodniej. Poświęcenie się pracy poselskiej pozwoliłaby mi też częściej bywać w innych częściach okręgu, dziś takie możliwości są ograniczone, ze względu na aktualne obowiązki zawodowe.
Zalety wszyscy znają, ale jakie wady ma Jacek Jabłoński?
Każdy, kto zaistnieje w polityce, szybko dowiaduje się od konkurentów o swoich wadach (śmiech). Dla jednych jestem radykałem, bo poruszałem kwestie, które były w Tarnowie pomijane. Są też tacy, dla których byłem za grzeczny, na przykład w trakcie protestów tarnowskich odmówiłem wchodzenia do kościołów czy chodzenia pod domy posłów PiS. Staram się działać w sposób wyważony – łamać lody, ale też rozgraniczać sferę publiczną od prywatnej. Ocenę mojej osoby zostawiam innym, ale jestem na krytykę otwarty. Kilkukrotnie mi pomogła, bo zrozumienie swoich słabości pozwala je stopniowo eliminować.
Dopuszcza Pan kiedykolwiek zmianę barw politycznych, środowiska politycznego? Jakby w trakcie kadencji Pana kuszono, jest Pan dziś w stanie zadeklarować, że za żadną cenę nie zmieni Pan partii w trakcie kadencji?
Obiecuję, że jako poseł nie zmienię ugrupowania na inne. Wiem, że takie sytuacje się zdarzają w różne strony i każda partia na tym i traciła, i zyskiwała. Uważam jednak, że to zła praktyka. Posłanki i posłowie w pierwszej kolejności reprezentują swoich wyborców. Nie powinno być tak, że z dnia na dzień wyborca Lewicy dowiaduje się, że tak naprawdę zagłosował na inną partię. To nie jest uczciwe. Mam też szczęście należeć do partii do bólu przewidywalnej – nasz program nie zmienia się pod wpływem chwilowych nastrojów społecznych. Jesteśmy prospołeczni, opowiadamy się za świeckim państwem i demokracją bez względu czy jest to już modne. To daje mi poczucie stabilności i tego, że jestem we właściwym miejscu.
Gdyby nie mógł Pan na siebie głosować, na kogo głosowałby Pan na liście Nowej Lewicy w naszym okręgu?
Mogę głosować na siebie, więc tak zrobię (śmiech). Jestem liderem naszej listy i dlatego nie będę wyróżniał nikogo z pozostałych kandydatek i kandydatów. Mamy na liście i osoby doświadczone, i młode, połowa to kobiety. Nasi kandydaci są związani z każdym z powiatów. Myślę, więc, że to daje naszym wyborcom wybór w zależności od własnych preferencji. Mogę tylko zaapelować – głosujcie Państwo na listę Lewicy, to jest najważniejsze. Wybór kandydatki lub kandydata zostawiam każdej i każdemu z Was.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.