27 kwietnia 2024
Wywiady

SEBASTIAN STEPEK: Wyrzucamy publiczne pieniądze do śmieci dosłownie i w przenośni!

Rozmowa z radnym Rady Miejskiej Sebastianem Stepkiem.

Sięganie do kieszeni mieszkańców w dobie kryzysu zdrowotnego i gospodarczego to chyba nie najlepsze rozwiązanie? Tak to należy interpretować, skoro prezydent Roman Ciepiela forsuje podwyżki podatków, opłaty za śmieci, czy za bilety w autobusach 

Ale po kolei. Dlaczego Rada była przeciw większym podatkom od nieruchomości?

Przez trwającą pandemię COVID-19 ten rok jest wyjątkowo trudny dla wszystkich, ale w sposób wyjątkowo boleśnie dotyka przedsiębiorców z wielu branż jak choćby branżę gastronomiczno-hotelarską czy fitness. Dla nich podatek od nieruchomości stanowi istotną składową ponoszonych kosztów prowadzenia działalności gospodarczej. Borykają się one już po raz drugi w tym roku z całkowitym zamknięciem a więc drastyczną utratą przychodów. Przed wieloma z nich stanęło widmo bankructwa i w takiej sytuacji obciążanie ich dodatkowymi kosztami poprzez  podnoszenie podatku od nieruchomości byłoby decyzją niezrozumiałą i trudną do zaakceptowania.

Jednocześnie jako samorząd wprowadzamy wiele mechanizmów pozwalających na wsparcie dla firm, których płynność finansowa uległa pogorszeniu w związku z ponoszeniem negatywnych konsekwencji ekonomicznych z powodu pandemii koronawirusa. Nie możemy więc z jednej strony pomagać przedsiębiorcom w tym trudnym dla nich okresie a z drugiej nakładać dodatkowych obciążeń podatkowych. Jako radni nie mogliśmy się na to zgodzić.

Jeśli chodzi o właścicieli nieruchomości prywatnych, to tutaj podwyżka nie byłaby tak bardzo dokuczliwa a wręcz symboliczna, bo o 0,05-0,10 zł/m2 za rok, a więc na poziomie kilku złotych. Jednak czasy są wyjątkowo niepewne, nie wiemy co przyniesie przyszłość i musimy być bardzo ostrożni we wprowadzaniu dodatkowych obciążeń także dla osób prywatnych.

Opłata za śmieci wzrosła, ale nie pomyśli prezydenta. Zatem znów za kilka miesięcy będziecie pochylać się nad tym tematem? To taki pełzający wzrost. Za każdym razem po kilka złotych, aby nie wkurzyć za bardzo mieszkańców i aby z czasem osiągnąć odpowiedni poziom opłaty.

Zacznijmy od tego, że zgodnie z ustawą jako samorząd nie możemy dopłacać do systemu gospodarowania odpadami ani złotówki, z resztą co roku upomina nas o łamanie tych zapisów Regionalna Izba Obrachunkowa. W związku z tym odpowiedni poziom opłaty powinien być osiągnięty już 2 lata temu, gdy gwałtownie wzrosły ceny zagospodarowania odpadów na zewnątrz i cały system śmieciowy w Tarnowie przestał się bilansować. To głównie z tego powodu zmuszeni jesteśmy do cyklicznych podwyżek cen śmieci dla mieszkańców, ale tu nie jesteśmy wyjątkiem, jest to problem ogólnopolski.

Ale jest też druga strona medalu, czyli metoda naliczania opłaty, która pozwala na jej unikanie. Od dłuższego czasu powtarzam, że jeśli jej nie zmienimy będziemy permanentnie na minusie z bardzo prostego powodu, liczba osób płacących jest dużo niższa niż rzeczywista liczba osób produkujących odpady a im wyższa będzie opłata, tym więcej osób będzie chciało jej uniknąć. To jest błędne koło i albo w jakiś sposób uda nam się uszczelnić ten system co zgodnie z prawem będzie trudne do osiągnięcia, albo powrócimy do dyskusji nad zmianą metody i uzależnienia opłaty od zużycia wody.

W mojej ocenie niedopuszczalne jest, żebyśmy dopłacali z budżetu miasta do naszych śmieci, które przecież sami generujemy, to każdy z nas powinien za nie zapłacić w 100%. W tym roku dopłacimy do śmieci w Tarnowie 6 mln zł, w przyszłym około 8 mln zł. Moglibyśmy wydać te pieniądze na dużo ważniejsze cele jak sport, kultura czy służba zdrowia. Wyrzucamy publiczne pieniądze do śmieci dosłownie i w przenośni!

Miasto na każdym kroku podkreśla trudną sytuację budżetową związaną z pandemią i mniejszych wpływach, zapominając, że dostało 10 milionów złotych rządowych środków w ramach tarczy antykryzysowej. Budżet w tarapaty wpadł na długo przed epidemią koronawirusa. To nieodpowiedzialna polityka finansowa realizowana przez prezydenta Romana Ciepielę doprowadziła do tego, że teraz mieszkańcy będą co rusz ponosić tego konsekwencje? 

Oczywiście za budżet miasta odpowiada jego zarządca czyli prezydent, który często spotyka się z zarzutami co do jego dotychczasowej polityki finansowej. Dużo mówi się np. o „przeinwestowaniu” w ostatnich latach. Niemniej jednak do 2019 roku kwestia zbilansowania budżetu nie nastręczała aż tylu problemów jak to ma miejsce obecnie. Pierwsze problemy pojawiły się pod koniec ubiegłego roku, gdy rząd wprowadził obniżki podatków oraz znaczącą podwyżkę płacy minimalnej i podwyżki dla nauczycieli. W górę poszły ceny energii elektrycznej. Wszystkie te elementy spowodowały spadek dochodów i drastyczny wzrost wydatków bieżących a więc pierwsze poważne napięcia budżetowe na poziomie kilkunastu mln zł. Szkoda, że nikt wtedy nie zapytał samorządów, czy ma na te wszystkie podwyżki pieniądze i skąd ewentualnie ma je wziąć!

Jakby tego było mało, w marcu pojawiła się pandemia koronawirusa. Przez wprowadzenie tzw. „lockdownu”, gdy zostaliśmy zamknięci w domach, znacznie spadły wpływy ze sprzedaży biletów w instytucjach kultury i sportu, wpływy z targowisk czy ze sprzedaży biletów miejskiej komunikacji i parkingów. Dodatkowo miasto, chcąc pomóc przedsiębiorcom przetrwać, o co sam zabiegałem, zaoferowało różnego rodzaju ulgi i zaprzestało pobierania czynszów z wynajmu miejskich nieruchomości. Do dzisiaj wartość tej pomocy sięga blisko 5 mln zł. W porównaniu z pierwszym półroczem ubiegłego roku, wpływy z dochodów i różnych opłat były mniejsze o ponad 20 mln zł!

Wspomniał Pan o 10 mln zł pomocy rządowej. Niestety są to pieniądze znaczone tzn. że mogą być przeznaczone tylko i wyłącznie na inwestycje, czyli tzw. wydatki majątkowe. Tymczasem samorządy, w tym Tarnów mają problem po stronie dochodów i wydatków bieżących a to zupełnie inna kategoria budżetowa.  Tu niestety do dzisiaj żadnej bezpośredniej pomocy ze strony państwa brak. Wszystko wskazuje na to, że w kolejnych miesiącach sytuacja się nie zmieni. Bez finansowej pomocy rządu samorządy sobie nie poradzą

W Pana opinii jak powinien wyglądać przyszłoroczny budżet miasta? Czy przypadkiem nie należy zrezygnować z inwestycji i spróbować tak skonstruować plan wydatków i dochodów, aby był on skrojony na miarę Tarnowa, zabezpieczając potrzeby mieszkańców?

 

To jest bardzo dobre, ale i trudne pytanie. Budżet na pewno będzie skromny, bo sytuacja budżetowa jest trudna, na chwilę obecną brakuje do zbilansowania w budżecie na 2021 rok około 22 mln zł. Osobiście szczerze współczuję skarbnikowi miasta. Wszyscy stoimy więc przed wyzwaniem, gdzie znaleźć dodatkowe źródła dochodów a gdzie szukać oszczędności tak, żeby nie odbiło się to na jakości funkcjonowania miasta, czyli na mieszkańcach. Możliwości zwiększenia dochodów są bardzo ograniczone. Jak już wspomniałem wcześniej, wpływy z tytułu udziału w podatkach PiT i CiT spadają. Nie ma także zgody na podnoszenie w tym momencie np. podatku od nieruchomości, co z jednej strony jest dobre dla płacących podatki, ale z drugiej odbija się na budżecie, czyli koniec końców na nas wszystkich. Miasto finansuje przecież z tych środków edukację i wychowanie przedszkolne, pomoc społeczną i komunikację miejską, remonty dróg i chodników, energię elektryczną dla szkół czy oświetlenie ulic. Tych obszarów jest bardzo dużo, wydatki rosną a dochody spadają!

Najwięcej wydajemy na edukację, w 2021r. będzie to około 340 mln zł i obawiam się, że właśnie oświata będzie tym obszarem, gdzie będzie próba szukania największych oszczędności. Może być to odczuwalne dla uczniów i nauczycieli. Przyszłoroczny rok szkolny może być więc trudny. Na pewno nie obędzie się bez redukcji zatrudnienia w urzędzie miasta i jednostkach organizacyjnych. Mówi się o około 50 osobach, które mogą stracić pracę. Zwolnienia nie ominą wspomnianej już oświaty, kultury czy sportu a nawet straży miejskiej, która realizuje wiele ważnych zadań z zakresu porządku i bezpieczeństwa na terenie Tarnowa. Prawdopodobnie ucierpi też promocja miasta, ale tutaj oszczędności będą niewielkie bo i wydatki nie są duże.

Jeśli chodzi o inwestycje, to kontynuowane będą jedynie te rozpoczęte. Nowych pewnie nie będzie, a jeśli będą, to będziemy je liczyć raczej w nastu a nie dziesiątkach czy setkach milionów złotych jak do tej pory. Musimy mieć jednak świadomość, że całkowite zastopowanie inwestycji nie jest dobrym rozwiązaniem tym bardziej, że większość z nich dofinansowana jest w 70-80% z funduszy Unii Europejskiej, grzechem byłoby po te środki nie sięgać. Brak inwestycji powoduje zastój w wielu branżach. Stagnacja tylko pogorszyłaby lokalną sytuację gospodarczą a nie tego w tym trudnym okresie potrzebujemy, finalnie odbiłoby się to na rozwoju miasta.

 

Dyskusja o obniżeniu wynagrodzenia prezydenta Ciepieli to temat zastępczy?

 

Prezydent zarządza ponad 100 tysięcznym miastem i blisko miliardowym budżetem, odpowiada za to prawnie i finansowo. Taka osoba musi być odpowiednio wynagradzana i muszą to być odpowiednie poziomy.

W prywatnej firmie nie znaleźlibyśmy osoby ani menagera, który zgodziłby się pracować za 5-7 tys. zł „na rękę” i który chciałby brać na siebie ogromną odpowiedzialność za zarządzanie tak dużym organizmem jak miasto Tarnów. Ponadto sugerowana obniżka zrównałaby wynagrodzenie prezydenta z pensją podległych mu dyrektorów. Ktoś powie „to obniżmy też dyrektorom”, ale do jakiego poziomu? Do poziomu pensji podległym dyrektorom urzędników zarabiających nie wiele powyżej pensji minimalnej?

To może obniżyć też urzędnikom, ale to już byłyby poziomy pensji minimalnej. A już dziś ponad 80% urzędników zarabia „minimum” i coraz więcej z nich rezygnuje z tego powodu z pracy a nowych coraz trudniej znaleźć. Dyskusja nad obniżeniem wynagrodzenia prezydenta to raczej element politycznego teatru i uprzedzeń niektórych radnych niż merytoryczna przesłanka. Postulat obniżenia wynagrodzenia prezydenta R. Ciepieli zakrawa w mojej ocenie o populizm.

 

Jak Pan ocenia strajki w obronie praw kobiet?

Tak, już od kilkunastu dni w całej Polsce odbywają się protesty w obronie praw kobiet po orzeczeniu TK z 22 października br. Mimo, że jako mężczyzny ta sprawa nie dotyczy mnie bezpośrednio, jednak nie mogę zaakceptować faktu, że nasze żony, córki, matki, wszystkie Polki zmuszane będą do noszenia płodów z ciężkimi wadami genetycznymi i rozwojowymi, do rodzenia dzieci już martwych lub które umrą zaraz po porodzie.

Orzeczenie TK to drastyczne odebranie kobietom prawa do samostanowienia, do decydowania o własnym ciele, zdrowiu i życiu. To sprowadzenie kobiet do roli inkubatorów, pozbawionych prawa do decydowania o sobie. To rażąca dyskryminacja i odarcie z niezbywalnej godności. Są sytuacje, w których trzeba zostawić sumieniu kobiety wybór, nie można je zmuszać do heroizmu!

Ponadto moment na ogłoszenie tej decyzji jest najgorszy z możliwych. W czasie pandemii, w obliczu zagrożenia zdrowia i życia, w czasie obaw o niepewne jutro, rolą rządzących powinno być budowanie w społeczeństwie relacji, które łączą a nie dzielą. Potrzebujemy teraz jedności i solidarności a nie nastawiania Polek i Polaków przeciwko sobie i wyprowadzania ludzi na ulice. Wszystkie te argumenty zawarłem w „Apelu w obronie praw kobiet”, który odczytałem podczas ostatniej zwyczajnej sesji Rady Miejskiej w Tarnowie.

Kruchy kompromis wypracowany ponad ćwierć wieku temu właśnie runął. Pozostaje nadzieja, że rządzący się opamiętają i wezmą pod uwagę dobro kobiet a nie cyniczny i doraźny interes polityczny.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Jeden komentarz do “SEBASTIAN STEPEK: Wyrzucamy publiczne pieniądze do śmieci dosłownie i w przenośni!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

For security, use of Google's reCAPTCHA service is required which is subject to the Google Privacy Policy and Terms of Use.