29 kwietnia 2024
Wywiady

DARIUSZ NIEMIEC: Kilka razy w roku Tarnów powinien być „centrum Polski”

Wywiad z Dariuszem Niemcem, jednym z liderów Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro w okręgu tarnowskim, Dyrektorem Biura Poselskiego Norberta Kaczmarczyka oraz jak sam pisze: administratywistą z wykształcenia, historykiem z zamiłowania.

Pańskie felietony z serii „Zbrodnia (tak) i Kara (nie)” publikowane na łamach Kuriera Tarnowskiego okazały się bardzo popularne. W dużym skrócie można powiedzieć, że pisze Pan o niemieckich zbrodniach popełnianych podczas II Wojny Światowej oraz braku rozliczeń za nie. Skąd pomysł, aby zająć się akurat tym tematem?

Historia towarzyszy mi w życiu od dziecka i jest ona dla mnie ważna. Najpierw poznawałem ją za sprawą moich rodziców i dziadków, później miałem szczęście do świetnych nauczycieli w szkole. Po drodze pochłaniałem kolejne książki Waldemara Łysiaka, który niewątpliwie miał spory udział w kształtowaniu mojego charakteru. Byłem wychowany w szacunku do naszej historii i w przeciwieństwie do wielu młodych ludzi nie wstydzę się tego. Jesteśmy, moim zdaniem, w takim osobliwym miejscu w dziejach, że bardzo modne jest fałszowanie polskiej historii. Mamy do czynienia z zadziwiającym festiwalem głupoty na świecie, jeśli chodzi o wywracanie do góry nogami obiektywnej prawdy historycznej. To element starannie wdrażanego mechanizmu mającego na celu nie tylko zrzucenie z Niemców winy za zbrodnie popełnione podczas II Wojny Światowej, ale również jednoczesne obarczenie tą winą innych narodów. „Polskie obozy śmierci” stają się powoli faktem, trwa brudna kampania dezinformacyjna stawiająca Polaków w miejscu nazistów, propaguje się narrację jakoby Niemcy mieli wzorowo rozliczyć się ze swoich bestialskich zbrodni podczas II Wojny Światowej i coraz bardziej upowszechnia się tak zwany „mit rycerskiego Wehrmachtu”. Można znaleźć jeszcze wiele podobnych przykładów, ale sprowadzają się one do jednego wniosku: Niemcy piszą historię na nowo.

I dlatego postanowił Pan pisać długie, pełne danych, nazwisk i mało znanych faktów felietony historyczne. Nie uważa Pan, że w dzisiejszych zabieganych czasach, w swoistej „erze smartfonowej” to trochę pusty przelot? Ktoś mógłby powiedzieć, że nie ma czasu na takie sprawy, że to przeszłość i to dość odległa.

Zarzuca mi się, że gonię za duchami, ale uważam, że każdy Polak ma obowiązek przeciwstawiać się fałszowaniu naszej historii. To taki wyraz współczesnego patriotyzmu. Uznałem, że mogę to zrobić poprzez przybliżenie pewnych mechanizmów w moich tekstach. Nie mogę nikogo oczywiście zmusić do ich czytania, ale jeśli choć kilka osób pod ich wpływem rozważy poruszane przeze mnie kwestie, to jest to już jakiś sukces. Niestety wciąż jesteśmy w defensywie, musimy prostować pewne sprawy, tłumaczyć się i wyjaśniać, ale trudno w kilka lat naprawić dekady zaniedbań i warcholstwa, a i teraz nie jest to wcale jakieś proste. To piekielnie trudne zadanie i nie możemy teraz odpuścić tego tematu, jeśli na starość chcemy z godnością spojrzeć w lustro i powiedzieć, że zrobiliśmy co mogliśmy, aby skutecznie walczyć o prawdę historyczną. Stąd też taki mój apel do wszystkich środowisk, czy to z prawa czy lewa: jeśli rzeczywiście zależy wam na obiektywnej prawdzie historycznej, to wszystkie ręce na pokład, macie świetną okazję do wykazania się. Liczy się każda inicjatywa, tekst, wpis w mediach społecznościowych czy nawet rozmowa w tej sprawie ze znajomymi, bo nie uda się odwrócić tej sytuacji bez gruntownego dotarcia do świadomości młodych ludzi. Kieruję te słowa niby do wszystkich, ale ze świadomością, że trochę w próżnię, bo wiadomym jest, że środowiska lewicowe pewnie będą bardziej zajęte protestowaniem i „rzucaniem się Rejtanem” po chodniku, bo arcybiskup przyjechał czy czymś takim, a nie realną pracą u podstaw.

Czy Pana zdaniem polska polityka historyczna była i jest zaniedbana? Odłożona na boczny tor?

Moim zdaniem mogłoby być lepiej w tym względzie w wielu obszarach – politycznym, medialnym, naukowym oraz czysto rozrywkowym. Ujmuję to w krótkim ciągu przyczynowo skutkowym. Politycy muszą na przykład zadbać o to, aby nie dochodziło do sytuacji takich jak użycie przez Baracka Obamę sformułowania „polski obóz śmierci”. W tym przypadku rolą dziennikarzy jest to, aby funkcjonującym i powszechnie stosowanym na całym świecie wyrażeniem był „niemiecki obóz śmierci”. Naukowcy muszą ugruntować to pojęcie w swoich publikacjach i książkach, również na rynku anglojęzycznym. A na końcu trzeba zrobić o tym porządny film oglądany na całym świecie. To jest coś co trafia do młodego odbiorcy, on oczekuje takich faktów podanych w atrakcyjnej formie, a nie rozwlekłych konferencji naukowych, które są oczywiście istotne, ale z innych powodów i w zupełnie innych obszarach. Można przewracać oczyma na widok wetkniętej wszędzie amerykańskiej flagi w mega produkcjach wojennych zza oceanu, ale dzięki takim obrazkom każde dziecko wie, że amerykańscy żołnierze zawsze będą ratować świat. Ten ostatni wniosek jest oczywiście trochę przerysowany, ale tylko trochę. Kto z nas nie jarał się Szeregowcem Ryanem za młodu? Ja do dzisiaj uwielbiam ten film.

A jak to wygląda na lokalnym, tarnowskim poletku?

Nie wygląda. Rzecz jasna Tarnów ma znacznie pilniejsze problemy do rozwiązania, jeśli nie chce fizycznie zniknąć z mapy, bo mentalnie już dawno przepadł, ale dbałość o tożsamość historyczną zawsze jest w jakimś zakresie istotna. Umiejętne wykorzystanie historycznych atutów daje niemały potencjał w innych obszarach, nazwijmy je „wpływami miękkimi”. Ten potencjał jest raczej w Tarnowie niewykorzystany. Na przykład 2018 rok i 100. rocznica odzyskania niepodległości. Tarnów dzierży dumne miano pierwszego niepodległego miasta i jest to slogan, który może być użyty na skalę nawet europejską. Trzeba było poczynić wszelkie starania, aby główne uroczystości tego wydarzenia zostały zorganizowane z jak największą pompą medialną z udziałem najwyższych osób w państwie. A kto moim zdaniem powinien się o to starać? Gospodarz miasta. I to nie przez wysłanie SMSa. Jest też inna rocznica – tragiczna, ale bardzo ważna. To z Tarnowa wyruszył pierwszy transport więźniów do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. I tutaj ponownie – cóż bardziej wzmocniłoby tragiczną wymowę tej rocznicy od udziału w jej obchodach najwyższych osób w państwie? I tak dalej, i tak dalej. Ostatecznie nierzadko te tematy stają się przedmiotem sporu w naszym „małym tarnowskim piekiełku”, jak je nazywam, gdzie każdy chce udowodnić swoją rację bez względu na okoliczności i wszystko zaczyna się kręcić na przykład wokół jednego nieprawidłowego słowa, a okazja na promocję miasta już dawno minęła. Panie redaktorze, z tego wprost wynika, że Tarnów kilka razy w roku powinien być swego rodzaju „centrum Polski”. Z jakiegoś powodu tak się nie dzieje, nie ma tutaj spójnej wizji – chodzi o brak porozumienia, dialogu i szerszej perspektywy. Źródła tych przyczyn trzeba szukać między innymi na ulicy Mickiewicza.

Nazwisko, to nazwisko, rzecz nabyta, ale tak w sumie to nieco zabawne, że Dariusz Niemiec pisze akurat o „Niemcach” – i to bardzo krytycznie. Zauważyli to też Czytelnicy Kuriera Tarnowskiego w komentarzach pod publikacjami pańskiego autorstwa. Jak Pan to odbiera?

Absolutnie się na to nie obrażam, traktuję to z przymrużeniem oka i uśmiechem pod nosem, wszak jak pan redaktor zauważa – nazwiska się nie wybiera. Ale nie przeszkadza mi ono, bardzo je lubię i nie zamieniłbym go na żadne inne. Natomiast wgłębiając się w temat możemy znaleźć ciekawe informacje, bowiem okazuje się, że nazwisko to jest bardzo popularne szczególnie w południowej Polsce. I choć nie wiem dokładnie na ile aktualne są to dane, to wskazuje się, że najwięcej osób o tym nazwisku może być zameldowanych właśnie w Tarnowie. Ale patrząc na sytuację wyludniającego się miasta może być z tym różnie.

Zahaczyliśmy więc kolejny raz o tematy miejsko-polityczne. Solidarna Polska, pańskie ugrupowanie, wyraźnie wzmocniła się w ostatnich miesiącach. Przypuszczalnie dzięki zajmowaniu skrajnego stanowiska w przypadku wielu ostatnich kryzysowych sytuacji. Sondaże plasują was ponad „magiczną” barierą 5% poparcia. Nieoficjalnie mówi się o tym, że przyszły kandydat na Prezydenta Tarnowa mógłby wywodzić się właśnie ze środowiska Solidarnej Polski. Tak będzie w istocie? A może szykujecie się na samodzielny start w wyborach samorządowych czy nawet parlamentarnych? Jak Pan się odniesie się do tych plotek.

Niektórzy nazwą nasze stanowisko „skrajnym”, a inni „logicznym”, bądź „właściwym”. Tak czy inaczej jesteśmy częścią drużyny Zjednoczonej Prawicy i realizujemy wspólne cele, choć rzeczywiście liczne badania pokazują, że jako partia Solidarna Polska zyskujemy coraz większe zaufanie i coraz więcej Polaków identyfikuje się z naszymi postulatami. Pamiętam też takie badanie, z którego wynikało, że Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro jest jednym z polityków cieszących się największym zaufaniem na południu Polski. W okręgu tarnowskim mamy pracowitych i młodych liderów. Mowa o pośle Norbercie Kaczmarczyku, pośle Piotrze Saku i marszałek Marcie Malec-Lech, z którymi współpracuję na co dzień i wiem, że są świetnymi fachowcami. W oparciu o nich organizacja będzie tylko zyskiwała. Jeśli chodzi o kandydata na Prezydenta Tarnowa jest jeszcze dość wcześnie na takie decyzje personalne, a odnosząc się do tej właśnie plotki i wszystkich innych pogłosek o charakterze politycznym powiem tylko tyle, że plan jest taki jak zawsze: praca, praca i jeszcze raz praca. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem. A co przyniesie przyszłość? Czas pokaże.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

For security, use of Google's reCAPTCHA service is required which is subject to the Google Privacy Policy and Terms of Use.